@WCF/Alina Pavlyuchik

"Utrzymanie w grupie A nie jest nierealne dla polskiej czołówki"

BDBartosz Dzikowski / 26 listopada 2018

W Tallinie zameldowaliśmy się w czwartek 15 listopada po południu. Po przylocie zdążyliśmy udać się do sklepu, by zgromadzić zapasy żywności na cały tydzień. Na lodowisku Tondiraba po raz pierwszy pojawiliśmy się w piątek - tam czekał nas team meeting i oficjalne treningi. Lód, zgodnie z oczekiwaniami, odpowiadał najwyższym standardom - draw kręcił około 5 stóp, a czas na wjazd to około 3,2 s (tee - hog). Wolne popołudnie pozwoliło nam w spokoju zbierać siły na pierwszy mecz z Finlandią, który mieliśmy rozegrać w sobotę o 9 rano.

Wieczorem udzielił nam się lekki stres związany z tym, że po raz pierwszy w historii będziemy reprezentować Polskę w grupie A. Udało nam się przebrnąć przez wszystkie wyzwania organizacyjne związane z występem na ME - zorganizowaliśmy sobie przelot, nocleg, transport na miejscu zawodów i (nie bez problemów) stroje reprezentacyjne, a nawet - dzięki Waszemu wsparciu na zrzutce oraz ministerstwu i PKOl-owi - zebraliśmy fundusze na wyjazd. To wszystko było już za nami i mogliśmy skupić się wyłącznie na meczu z Finlandią.

Podczas gry zapomnieliśmy o stresie i dobrze czuliśmy się na lodowisku w Tallinie. Bardzo defensywne podejście Finów sprawiło, że do przerwy na tablicy widniał wynik 0:0. W drugiej połowie meczu obie drużyny zaczęły punktować, ale po 10. endzie nadal był remis. Ostatnim kamieniem Wille Makela wjechał na 8-foot po jeden punkt i doprowadził do dogrywki. W tej partii mieliśmy szansę, by zmusić naszych przeciwników do trudniejszego zagrania, ale niestety nasz siódmy kamień coś złapał i musieliśmy zadowolić się forcem. Extra end z hammerem to sytuacja, na którą nie mogliśmy narzekać, ale niestety kilka niedokładnych kamieni oraz dobra postawa Finów sprawiła, że ostatnim zagraniem musieliśmy grać runback double po zwycięstwo. Do sukcesu zabrakło milimetrów.

Drugi mecz z Rosją to wyrównana pierwsza połowa i udana dla nas druga, w której zdobywaliśmy kolejne punkty i doprowadziliśmy do historycznego zwycięstwa. Rosjanie z pewnością nie zaliczą tego spotkania do udanych, a my to wykorzystaliśmy.

Środek turnieju to pojedynki z bardzo silnymi przeciwnikami - Szwecją, Norwegią, Szkocją i Szwajcarią. Z tych drużyn zdecydowanie najwyższy poziom zaprezentowali Szwedzi. Z pozostałymi trzema można było już próbować rywalizować i szczególnie ze Szkotami dzielnie walczyliśmy w pierwszej połowie meczu, ale nieudany szósty end zakończył pojedynek. Liczyliśmy na to, że we wtorek wieczorem powalczymy z Niemcami, ale rzeczywistość zweryfikowała te plany. Nasza kiepska postawa w tym spotkaniu nie pozwoliła na wiele. Do końca round robin pozostały nam dwa mecze i wiedzieliśmy, że potrzebujemy przynajmniej jednego zwycięstwa, żeby mieć jakiekolwiek szanse na utrzymanie.

Nasze nastroje po pięciu porażkach z rzędu nie były zbyt wesołe, ale w meczu z Włochami postanowiliśmy skupić się po prostu na detalach i cieszyć się grą - dało to pozytywny efekt, bo zagraliśmy znacznie lepiej. Z późniejszymi medalistami ME walczyliśmy do ostatniej partii, a presję nakładaliśmy na nich m.in. poprzez dobre comearoundy kamieni stojących w domu na top four czy top eight. Na ostatni mecz z Holandią wyszliśmy z nadziejami walki o zwycięstwo, ale niestety bardzo dobra gra naszych przeciwników nie pozwoliła nam na to - kilkukrotnie musieliśmy wjeżdżać na guzik lub four foot, by w ogóle zapunktować. Ani razu nie zdobyliśmy więcej niż 1 punktu z hammerem i spadek do grupy B stał się faktem.

Bilans 1-8 i 10. miejsce oznaczało, że nie zrealizowaliśmy celu - utrzymania w najwyższej dywizji. Niestety zabrakło nam do tego dość sporo - nawet druga wygrana nie dałaby nam ósmej pozycji. Zabrzmi to jak banał, ale przekonaliśmy się na własnej skórze, że by móc rywalizować w grupie A, niezbędna jest skuteczna i równa gra całego zespołu - nie można liczyć na to, że błędy nie zostaną wykorzystane przez przeciwników. Myślę jednak, że w przypadku ponownego awansu do grupy A, utrzymanie w niej nie jest dla polskiej czołówki nierealne - na pewno jednak trzeba prezentować pełnię swoich możliwości przez cały turniej.

Mistrzostwa Europy najwyższej dywizji mocno różniły się od zawodów, w których mieliśmy możliwość grać dotychczas. Jedną z różnic były transmisje telewizyjne. I choć żaden z naszych meczów nie był transmitowany w całości, to i tak przed każdą kolejką skip i wiceskip otrzymywali mikroporty, a wokół naszego toru kręcili się operatorzy. Trzeba jednak przyznać, że są oni prawdziwymi profesjonalistami - dokładnie wiedzą gdzie i kiedy mogą się poruszać, by nie przeszkadzać zawodnikom. Przed każdym meczem, już po rozgrzewkach, następowała prezentacja drużyn. Najpierw przez kilka minut trwała “dyskoteka” - kolorowe jupitery migały, a z głośników wydobywał się utwór “Be Mine” - https://www.youtube.com/watch?v=kiMpvEZ8DJ4. Swoją drogą pod koniec round robin mieliśmy już serdecznie dosyć tego repertuaru ;) 2 minuty po wyznaczonej godzinie rozpoczęcia kolejki sędzia przedstawiał drużyny, a po tym życzyliśmy sobie dobrej gry i rozpoczynaliśmy mecz.

Doskonała atmosfera panowała na trybunach i prawdziwą przyjemnością było grać wśród kibiców oklasujących udane zagrania. Najgłośniej słychać było Szkotów i Szwedów, ale my też w kilku meczach mieliśmy parę kibiców, która głośno nas wspierała. Na pewno doping jest uskrzydlający (patrz skład finału ;) i liczę na to, że w przyszłości curlingowe trybuny będą również biało-czerwone. Jednym z zaskoczeń był dla nas fakt, że czołowe drużyny ME nie przejmują się specjalnie zasadami i swobodnie rozmawiają z trenerami podczas meczów.

 

Korzystając z okazji, chciałbym podziękować wszystkim, którzy wspierali nas w przygotowaniach do wyjazdu:

  • Ministerstwu Sportu i Turystyki oraz Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu za wsparcie finansowe,
  • wszystkim wpłacającym na naszą zrzutkę,
  • firmie Goldline za sprzęt,
  • Polskiej Federacji Klubów Curlingowych za proporczyki i pomoc w uzyskaniu środków na wyjazd,
  • Krzysiowi Beckowi za nieustające wsparcie logistyczne i duchowe,
  • marce Keeza za współpracę przy przygotowywaniu strojów reprezentacyjnych,
  • firmom NaturDay, Malu Granola i Śląskie Oblaty za wsparcie rzeczowe,
  • no i oczywiście wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki i od których otrzymywaliśmy budujące nas wiadomości podczas mistrzostw. Dziękujemy!