Nowy wspaniały świat

AGAleksander Grzelka / 24 sierpnia 2018

Rzymianie liczyli swoje dzieje od momentu założenia ich stolicy. Mieszkańcy Korei Północnej za rok pierwszy uznają rok urodzin Kim Ir Sena. I choć większość świata przyjęła kalendarz gregoriański, to według niego dla polskiego curlingu punktem “zero” będzie rok 2018. Nowa era właśnie się zaczyna.

Przez długie lata borykaliśmy się z niewystarczającą infrastrukturą, brakiem doniosłych sukcesów oraz skrajnie niewydolnym związkiem sportowym. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko może odmienić się w ciągu kilku miesięcy.

 

Pierwsze tory

 

W 2008 roku na ostatnim tego typu zgrupowaniu kadry narodowej w Spale ówczesny dyrektor sportowy Mirosław Wodzyński tłumaczył perspektywy rozwoju curlingu w Polsce. Sprowadził je do ówczesnej filozofii Ministerstwa Sportu i Turystyki - “Będą wyniki, będą pieniądze, będzie hala”. Mimo wysokiej liczby działaczy i specjalistów od sportu pracujących w MSiT nie zauważono, że zanim się odniesie sukces, trzeba mieć, gdzie curling uprawiać. Wyniki sportowe miały po prostu “się osiągnąć” przez grupę zawodników-samorodków złota, trenujących na ogólnodostępnych lodowiskach między zajęciami hokeistów a komercyjnymi ślizgawkami. Dopiero wówczas zwiększono by nakłady finansowe.

Czas mijał a zawodnicy wzbogacający program treningów na niedostosowanym do tego lodzie o turnieje i zgrupowania zagraniczne (finansowane głównie z własnej kieszeni) nie nawiązali walki ze światową czołówką.

 

W tym czasie Czesi, którzy założyli swój związek sportowy w podobnym czasie co Polacy (oni 2003, my 2005), zdążyli wybudować halę już w 2004. Ich poziom systematycznie rósł, dzięki czemu męska reprezentacja wielokrotnie grała w Mistrzostwach Europy grupy A, gdzie zdobyła brązowy medal w 2012 r. oraz w Mistrzostwach Świata. W grudniu 2013 roku na turnieju kwalifikacyjnym w Fuessen, drużyna Jiriego Snitila otarła się o awans na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Aktualnie duże szanse na awans na ZIO 2022 w Pekinie ma para Paulova/Paul.

Coś w zakresie infrastruktury drgnęło w 2008 roku w Pawłowicach. Dzięki staraniom Damiana Hermana na ślizgawce Gminnego Ośrodka Sportowego został wydzielony tor dedykowany wyłącznie naszemu sportowi. Ze względu na nieidealne zaplecze techniczne oraz fakt, że jest to sezonowy obiekt “pod balonem”, to utrzymanie stałych dobrych warunków na nim jest ogromnym wyzwaniem. 3 lata później bliźniaczą konstrukcję zastosowano w Bełchatowie na lodowisku lokalnego Powiatowego Centrum Sportu.

Kolejne nadzieje przyniosły obiekty w Warszawie i Gdańsku, które powstawały kolejno w 2014 i 2016 roku. Na wybrzeżu uruchomiono tor na hali Olivia. Tym razem był to obiekt umieszczony wewnątrz budynku, zatem mniej podatny na warunki zewnętrzne. Choć warunki przez pierwsze miesiące były raczej mierne, to z czasem tamtejsi icemasterzy zaczęli doprowadzać lód do coraz lepszego stanu, przewyższającego często to co widzieliśmy w Bełchatowie i Pawłowicach.

Dwutorowa hala Level Up w Warszawie oraz jej wcielenia (obecnie czwarte) zasługują na osobny artykuł. Prowadzona jest z dużym zaangażowaniem członków City Curling Club, jednak nie kojarzy się ona z tym co przeciętny curler ma w głowie na dźwięk słów “hala curlingowa”. Obiekt w stolicy nie jest wizytówką polskiego curlingu głównie z dwóch względów. Po pierwsze na większości imprez warunki lodowe rzadko są świetne (MPPM 2017), częściej przeciętne (eliminacje MP 2018) lub wręcz niegrywalne (MPMx 2017, TK 2017). Jednak to co odgrywa największą rolę, to lokalizacja i… wystrój wnętrz. Tory zlokalizowane są na terenie na wpół opuszczonych zakładów produkcyjnych FSO na Żeraniu (wcześniejsze wcielenia mieściły się w magazynach przemysłowych na Pradze). Co to oznacza dla przeciętnego curlera, można było zobaczyć przy okazji burzy medialnej wywołanej wspomnianymi wyżej MP Mikstów 2017. (http://www.sport.pl/sport/7,65025,22352554,skandaliczne-warunki-rozgrywania-mistrzostw-polski-w-curlingu.html).

Choć w ostatnich miesiącach widać znaczną poprawę zaplecza obiektu - pojawiła się wykładzina, jest czyściej, więcej miejsca - to i tak otoczenia rozsypujących się budynków, wszechobecnego brudu, warstwy kurzu i śmieci dookoła tak łatwo zmienić się już nie da. Trudno o promocję dyscypliny w takim miejscu. Jednak oddajmy, że zdecydowanie lepiej jest mieć takie warunki treningowe niż lód po hokeistach. Nieznane też są losy tej hali w nadchodzącym sezonie...   

 

Nowy dom… a nawet osiem!

 

25. sierpnia 2018 roku jednak wszystko się zmieni, ponieważ nasze środowisko dostanie obiekt, o którym marzyło od samego początku, zaś Łódź stanie się stolicą polskiego curlingu. Sama data nie jest oficjalnym dniem startu. Medialne otwarcie zaplanowano na 3. września. Natomiast już w najbliższy weekend na lód wejdą pierwsi curlerzy.

Ciężko wymienić jednym tchem wszystkie pozytywy związane z tym przełomem.

  1. Cztery tory ze świetnymi warunkami lodowymi dostępnymi 7 dni w tygodniu (wyłączając przerwy związane z turniejami, wydarzeniami lub kwestiami technicznymi).

  2. Sezon zaczynający się u schyłku sierpnia i trwający do początku maja

  3. Mnóstwo nowych okazji do grania. Wzrost oferty turniejowej.

  4. Prestiżowe zawody z cyklu World Curling Tour par mieszanych jako gratka dla kibiców i zawodników. Już teraz swój udziął potwierdzili m.in. aktualni wicemistrzowie świata (Komarova/Goriachev) oraz brązowi medaliści olimpijscy (Skaslien/ Nedregotten).

  5. Impuls i możliwość rozwoju (casus wspomnianych wyżej Czechów)

  6. Możliwość rozgrywania Mistrzostw Polski na hali curlingowej (oby!)

  7. Nowa formuła Polskiej Ligi Curlingu z podziałem na 2 ligi z udziałem niemal wszystkich czołowych drużyn

  8. Powiększenie liczebności grupy czynnych curlerów

  9. Transmisje internetowe z wybranych meczów

  10. Wzrost zainteresowania mediów

  11. Wzrost świadomości w społeczeństwie, kreowanie pozytywnego wizerunku curlingu

...a i tak można odnieść wrażenie, że to nie wszystko.

W momencie pisania artykułu tak wielka zmiana wydaje się być zbyt abstrakcyjna, żeby mogła się zadziać w rzeczywistości. Tak jakby ktoś rok temu zaczął informować nas, że w Łodzi wylądują kosmici. Prowadził do tego konsekwentnie fanpage na Facebook’u, gdzie co jakiś czas odkrywałby coraz więcej szczegółów na temat wizyty przybyszy z obcej planety. Tu selfik z obcym, tam wideo z próbnego przelotu spodkiem. Niby się oswajasz, czujesz, że to już za chwilę się wydarzy, ale dalej nie wierzysz. No bo jak na ten niszowy sport, gdzie zaniedbania związku są latami ignorowane przez MSiT i polskie sądownictwo, nagle ma spaść tak ogromne dobrodziejstwo?

Schodząc już nieco na ziemię - za inwestycją stoi Curling Łódź sp. z o.o., czyli de facto Adela Walczak (prezes zarządu, 80% udziałów) oraz Kasper Knebloch (wiceprezes zarządu, 20% udziałów). Sama lokalizacja nie była pierwszą, gdzie miała powstać hala. Tak naprawdę, gdyby nie jedna postać (tym razem nie z PZC! :) ), pierwsze kamienie po nowiutkim lodzie sunęły by już rok temu. O tym przeczytacie u nas innym razem.

Za budowanie pozytywnych emocji odpowiada również świetnie prowadzony fanpage na fb, który serdecznie polecamy śledzić.

 

Nie tylko hala

 

Jakby tego szczęścia było mało, to w listopadzie 2017 reprezentacja Polski w składzie Borys Jasiecki, Krzysztof Domin, Damian Cebula, Konrad Stych, Bartosz Łobaza osiągnęła największy sukces w historii polskiego curlingu. W Mistrzostwach Europy grupy B po zwycięskim pojedynku z mocną Hiszpanią (10:7) wywalczyła awans do grupy A. To oznacza, że na Mistrzostwach Europy, które odbędą się 16.-24. listopada w Tallinnie zmierzymy się z takimi potęgami jak Szwecja, Norwegia, Szkocja czy Szwajcaria. Po raz pierwszy mecze Polaków mogą być transmitowane przez Eurosport lub TVP!

Kwestią otwartą pozostaje, kto będzie grał z Orłem na piersi w Estonii. O tym zadecyduje rozgrywany w dniach 7.-10. października Turniej Kwalifikacyjny, w którym udział wezmą medaliści ostatnich Mistrzostw Polski w Opolu. W szranki staną zespoły AZS Gliwice Ogień (skip Tomasz Bosek), ŚKC Marlex (skip Bartosz Dzikowski) oraz wspomniany wyżej Sopot Curling Team.

Dobrych wyników mieliśmy już w historii kilka, jednak żaden nie miał takiego wymiaru jak powyższy. W 2009 roku w Cortinie d’Ampezzo Agnieszka Ogrodniczek w parze z Damianem Hermanem zajęła 8. miejsce. Jedną lokatę niżej sklasyfikowana została reprezentacja Polski mikstów (Karolina Startek/Martyna Wilczak, Kasper Knebloch, Adela Walczak, Andrzej Augustyniak) zarówno w 2016 jak i 2017 roku. W międzyczasie nieraz wydawało się, że awans do grupy A jest blisko, zwłaszcza w przypadku kobiet. Na to jednak zaczekać musieliśmy do bieżącego roku.

Można z przekąsem stwierdzić, że MSiT miało rację. Najpierw pojawił się wybitny sukces, potem hala. ;)

Ministerstwo Sportu i Turystyki komentujące swoją strategię z 2008 r.

 

Państwowe spółki, hokej i ojciec Tadeusz

 

Ostatnia ze znaczących zmian zaszła w kierownictwie Polskiego Związku Curlingu. W styczniu bieżącego roku z posady prezesa związku zrezygnował Marek Jóźwik. Rolę tę pełnił od samego początku w 2005 roku. Dla zdecydowanej większości curlerów “człowiek-widmo”. Sam mimo 11 lat uprawiania tego sportu nie widziałem go na oczy.

W drugiej połowie kwietnia podczas Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Delegatów PZC dokooptowało do zarządu dwie nowe osoby. Pierwsza z nich, Urszula Domańska zająć się ma marketingiem, zaś na objęcie najwyższej funkcji w związku wybrano Andrzeja Jaworskiego. Jest to były już poseł na Sejm VI, VII i VIII kadencji (2009-2016) z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. W 2014 ubiegał się o fotel prezydenta miasta Gdańsk. W drugiej turze zdobył 38,75% głosów. Z mandatu posła zrezygnował w związku z nominacją do zarządu PZU. W swoim życiorysie pełnił m.in. funkcje w radach nadzorczych PKP Intercity, Grupy Kapitałowej Energa, radzie programowej TVP3 oraz był prezesem Stoczni Gdańskiej.

11 sierpnia tego roku zrezygnował z posady wiceprezesa największego producenta cukru w Polsce. Zasiada w Prezydium Zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego jako przedstawiciel Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Jest również częstym gościem Radia Maryja.  Bardziej dociekliwym czytelnikom polecam kwestionariusz, jaki w 2011 r. wypełnił ówczesny poseł PiSu.

PZC przystąpiło do pracy nad nowym statutem, który ma unormować sytuację i dopuścić do głosu prawdziwe kluby. Oby przy okazji uniemożliwiono dołączanie stowarzyszeń, które z curlingiem nie mają nic wspólnego - jak kluby karate, które przyjmowane były tylko po to by ekipa, której twarzą jest Andrzej Janowski pozostać mogła u władzy. Sam fakt, że MP Mixtów zostaną rozegrane na nowej hali w Łodzi już jest dobrym znakiem.  Jest jednak zdecydowanie za wcześnie, żeby można było powiedzieć, jaki wpływ na sytuację curlingu w Polsce będą miały powyższe zmiany kadrowe. Póki co, pierwsze miesiące pozwalają na bardzo umiarkowany optymizm. Każdy ruch odsuwający układ rządzący polskim curlingiem przez ostatnie lata należy uznać za korzystny wedle myśli, że gorzej już być nie może. Pełniejsze odpowiedzi zaczniemy poznawać z czasem, aż do finału w grudniu, kiedy to nastąpi Walny Zjazd delegatów o charakterze wyborczym. Wówczas możemy spodziewać się zmian za sterami związku.

Walkę o przywrócenie normalności od dawna prowadzi Polska Federacją Klubów Curlingowych. Obok nich duże zasługi w zainteresowaniu mediów tematem fatalnego stanu polskiego curlingu należy przypisać Curling Team Łodzi. Można założyć, że starania tych dwóch podmiotów przyczyniły się w pewnym stopniu do roszad. Skandaliczny sposób traktowania środowiska przez PZC nieraz przebijał się do mediów, czego skutkiem był chociażby ten głośny artykuł, za który związek chciał pozywać autora tekstu - Bartosza Burzyńskiego.  Redakcja Weszło jednak niespecjalnie przejęła się tymi groźbami... 
 

Teraz stoimy przed ogromną szansą by curling przebijał się do świadomości społecznej nie poprzez pryzmat skandali i wojenek, lecz wszystkiego co jest w tym sporcie pozytywnego. A jest tego znacznie więcej. Najbliższe miesiące to pokażą. Jak od niespełna 30 lat śpiewają Scorpionsi... "The wind of change blows straight into the face of time".